Od dawna chciałam napisać o powołaniu... Jako Żona nie raz zastanawiałam się jaka jest
rola kobiety w Małżeństwie. Jaka jest rola kobiety w ogóle. Moim zdaniem
kobieta powinna czuć się szczęśliwa, być spełniona w tym, co robi. Myślę że
każda z nas powinna sama w swoim sercu odkryć ten niepowtarzalny zestaw cech,
którymi została obdarzona, a który czyni nas jedynymi takimi osobami na całym
świecie! Odkryć ten „sweet spot”, o którym mówi Max Lucado w książce „Wieloryb
nie może latać. O sztuce stawania się sobą”. Sweet spot - czyli takie miejsce,
takie powołanie (lepiej nie można tego ująć) w którym robimy to, co lubimy
robić. Na dodatek robimy to dobrze, w sposób jaki lubimy, pracując w warunkach,
które nam odpowiadają i z ludźmi, czy też nad sprawami, rzeczami, które nas
cieszą. A wszystko to robimy na chwałę Boga, wypełniając w pełni Jego plan.
Poszukiwanie swojego powołania dotyczy nas wszystkich,
ale my kobiety mamy szczególną rolę, bo namacalnie to właśnie w nas dokonuje
się cud stworzenia... I czy tego chcemy, czy nie, gdzieś w naszych sercach, pod
całą warstwą zranień i maską naszej obojętności – kryje się głęboko wpisane
przez Boga powołanie do Macierzyństwa. Macierzyństwa, które dzisiaj jest z wielu
stron szykanowane. W tym miejscu mam na myśli nie tylko to najbardziej widoczne
– macierzyństwo fizyczne, ale także to duchowe oraz cały zestaw cech
charakteru, który sprawia, że naturalnie potrafimy być Mamami. Potrafimy „matkować”,
czyli opiekować się, pouczać, odnosić się z łagodnością do drugiego człowieka, poprawiać
itd.…
Mam wrażenie, że wiele osób chce zaprzeczyć tym
wszystkim kobiecym predyspozycjom. Tak skutecznie wmawia się nam, że macierzyństwo
nie jest wcale powołaniem kobiety, że same zaczynamy w to wierzyć. Coraz częściej
mamy wyrzuty sumienia, kiedy nie chcemy iść drogą kariery i być „kobietą wyzwoloną”, ale właśnie zostać
zwykłą (i niezwykłą!) Mamą i pozostać w domu z dziećmi. Nie wiem dlaczego, i
komu tak bardzo jest to w niesmak, że próbuje się ten niezaprzeczalny fakt
powołania kobiety do Macierzyństwa zniszczyć, zepsuć, zhańbić. Żeby to nie
kojarzyło się nam z pięknem, z cudem, z miłością, ale z przykrym obowiązkiem?
złamaną karierą? słabością kobiety? brakiem „prawa do własnego ciała”?
Nie wszyscy, ale zbyt wielu pracodawców, zbyt wielu
polityków, zbyt wielu ludzi, a w tym (co najgorsze!) zbyt wiele kobiet (!)
utrudnia kobiecie bycie… kobietą - w pełni tego słowa znaczeniu. Teraz jakby
wspiera się te kobiety, które chcą robić karierę i być niezależne, albo te
kobiety, które nie chcą mieć dzieci. To się słyszy, że takie kobiety są
wspierane i takie ich pragnienia do decydowania o własnym ciele, nazywane są całkowicie
naturalnymi i ludzkimi. Tymczasem czyż nie każda z nas została stworzona
właśnie w taki sposób, że może mieć dzieci (tylko kobiety mogą mieć dzieci,
mężczyźni przecież nie)? I czy nie każda z nas ma w sobie wielkie pragnienie by
ktoś się nią zaopiekował (tak często tłamszone)? Myślę, że kobieta ma w życiu zbyt
wiele utrudnień i kolizji. Zbyt wiele kobiet jest rozdartych pomiędzy rodzinę a
pracę. Zbyt wiele nie wie co jest ich powołaniem. Czas się tego dowiedzieć.
Ja od dawna czułam powołanie do tego by być Żoną i
Mamą. Bóg wpisał w moje serce właśnie takie pragnienia. Choć każdego dnia muszę
je odczytywać na nowo. Jakie pragnienia wpisał jeszcze? Staram się wciąż je odkrywać.
Myśląc nad swoim powołaniem zauważyłam z przykrością, że w mojej głowie tkwi
jak drzazga taka myśl: „Że kobieta będąc mamą i opiekując się dziećmi w domu,
nie może być spełniona. Że kobieta bez pracy zawodowej nie może się spełniać w
domu.” To znacznie utrudnia mi cieszenie się swoim powołaniem i wypełnianie go.
Skoro ja sama mam tyle wątpliwości, to czy inne kobiety (i mężczyźni troszczący
się o swoje żony) mogliby ich nie mieć? Od ilu ja już osób słyszałam, kiedy
mówię szczerze, że moim marzeniem jest być Mamą i wychowywać moje dzieci w domu
– „A co jeszcze będziesz robić? Tylko to? Nie chcesz pracować? W dzisiejszych
realiach musisz pracować jak chcesz mieć dużo dzieci. Z jednej pensji będzie wam
trudno”. Te wszystkie słowa wypływają z troski, ale doprowadzają do sytuacji, w
których nie chcę odpowiadać na pytania o przyszłość. Wolę zachowywać swoje
pragnienia i marzenia dla siebie. I ciągle muszę walczyć z tymi wszystkimi
wątpliwościami. Taki nieprzychylny świat. Szkoda. Bo na pewno jest więcej
kobiet, które myślą i czują tak jak ja. Bo przecież bycie dobrą Mamą i pracowanie
w domu nie jest gorsze ani łatwiejsze do wykonania niż wspięcie się na wysokie
szczeble kariery zawodowej. I nikt nie mówi, że będzie łatwo, kiedy Twoim
powołaniem okazuje się być Małżeństwo i Rodzina. Ja idę za tym, co w moim sercu
wypisuje Pan Bóg. Gdzie jeszcze mnie poprowadzi…?
"Oto Ja posyłam anioła przed tobą,
aby cię strzegł w czasie twojej drogi
i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem"
Wj 23, 20
Bardzo ciekawe i aktualne w dzisiejszych czasach rozważania. Jeśli mogę ze swej strony podzielić się (niewielkim, bo dopiero czteromiesiecznym ) doświadczeniem w byciu mamą w domu, to przyznam, że jak najbardziej kobieta może czuć się spełniona w tej roli. Niezmiernie ważne jest jednak do tego poczucia, aby mąż, który w tym czasie pracuje zawodowo, doceniał pracę swej żony, a przynajmniej jej nie umniejszał. Jest to zarazem piękny jak i trudny czas dla kobiety, której życie diametralnie się zmienia. Wszelkie jednak bóle i rozterki koi miłość oraz ufność malutkiego dzieciątka, które zasypiając w ramionach mamy daje jej poczucie, jak bardzo jej potrzebuje. Życzę wszystkiego dobrego, a przede wszystkim Spełnienia w Powołaniu:). Pozdrawiam. Anna
OdpowiedzUsuńAniu, trafiłaś w sedno z tym, czego żona potrzebuje w tym okresie od męża. Szczególnie od niego. Jeszcze piękniej i łatwiej by było każdej mamie, gdyby była doceniana nie tylko przez swoich bliskich, ale także przez swoje otoczenie.
UsuńNiech się Wam Maleństwo chowa z błogosławieństwem Tego z góry ;) Pozdrawiam.